By oczyścić duszę i ciało

Tekst opublikowany w Dzienniku Zachodnim 11-12.04.2015

Wyspa Kos to jedna z najbardziej popularnych wysp greckich przyciągających turystów swym łagodnym klimatem, ciekawymi krajobrazami oraz pełnymi tajemnic zabytkami sięgającymi okresu kilkuset lat przed naszą erą. W obowiązkowym programie każdej wycieczki jest zwiedzanie sanktuarium w Epidaurus, w którym legendarny greckim lekarz Asklepios założył pierwszy szpital dla chorych. Jego pacjenci przechodzi tam przez proces zwany inkubacją. Najpierw brali kąpiel, by oczyścić zarówno duszę, jak i ciało. Następnie ich lekarz ściągał z poranionego ciała bandaże i zawieszał je na gałęziach drzew rosnących w świątyni. Przez noc bogowie mieli go oczyścić z różnego rodzaju trucizn zgromadzonych w zaschniętych ranach. Procesowi leczenia sprzyjał też wyjątkowy, łagodny klimat Epidaurosu, który porastały lasy sosnowe, wydzielające przyjemny i zdrowy aromat żywicy. W pobliżu zlokalizowane były źródła mineralne, również o właściwościach zdrowotnych. Jak widać miejsce to spełniało wszystkie warunki, które kwalifikowałyby je do współczesnego miana uzdrowiska. Natomiast pacjenci zgromadzeni w szpitalu, w czasach największej świetności przebywało ich nawet kilkuset, byli przez Asklepiosa proszeni o zapamiętanie snów, który przez noc im się śniły. Na tej podstawie lekarz dopiero rano stawiał diagnozę i stosował leczenie zgodnie z ówczesnymi regułami medycyny łącząc klimat wyspy, wody źródlane, dostępne zioła, inne medykamenty, a w niektórych przypadkach wystawiając pacjentów na ukąszenie węża.
Ten mityczny obraz pierwszego szpitala u kolebki zachodniej cywilizacji wskazuje jednocześnie, jakie problemy przeżywa dzisiejsza medycyna. Lekarze często nie interesują się skargami swoich pacjentów, skupiając się głównie na oferowaniu środków mających na celu wyleczenie. Pacjent również upatruje swoje uzdrowienie w lekarzu, zapominając o tym, że wewnętrzne siły zdrowotne znajdują się w nim samym. Zauważmy, że nadal duża liczba osób umiera na zapalenie płuc, mimo że choroba ta od dawna jest uznawana za wyleczalną. W tych przypadkach zwykle mówi się o zmarłym: „jego system odpornościowy się załamał”, „on nie chciał wyzdrowieć”.
Pacjent zapadający na poważną czy śmiertelną chorobę dowiaduje się, że musi być silny, wierzyć w to, że ją pokona i nie może się poddawać. Skąd jednak czerpać siłę, skoro w takich sytuacjach choroba przygniata? Mityczny obraz Epidaurosu pokazuje, jak ważne jest zawieszenie zakrwawionych bandaży na drzewach i otwarcie się na wewnętrzną nieświadomość. Oznacza to, że trzeba wypowiedzieć swoją skargę dotyczącą lęku i rozpaczy. Najlepiej wobec To lekarza, który jest dla autorytetem, posiada reputację i duże profesjonalne umiejętności, a który ma oprócz profesji swoją osobistą historię życiową, w której ociera się o chorobę i śmierć bliskich. Tę rolę może też wypełnić rodzina, przyjaciel, ksiądz, psycholog szpitalny. Dopiero wtedy jesteśmy w stanie dotrzeć do nowych, drzemiących dotąd w nieświadomości wzorców myślowych pozwalających przetrwać kryzys i uruchomić pro zdrowotną energię. Z pewnością dla wielu chorych tą mityczną świątynią, gdzie zawieszało się bandaże, może być kaplica szpitalna, gdzie zawierzają siebie Bogu.
Angielski psychoanalityk Masud Khan zauważył, że ludzie przez setki lat byli w stanie tolerować swój ból psychiczny, gdyż mieli świadomość, że świadkiem tego procesu był Bóg. Jego zdaniem odejście od idei Boga w współczesnym świecie powoduje pustkę w psychice, a ludzie przestają tolerować ból i akceptować cierpienie. Zamienia się go w patologiczne substytuty. Jednym z nich jest przeżywanie choroby i bólu fizycznego w masochistyczny sposób.
Obecnie psychologia nie ma wątpliwości, że pierwszym warunkiem uzdrowienia jest katharsis czyli uwolnienie się od emocji, jakie wywołuje cierpienie. W opisach ewangelicznych istnieje kilkanaście przykładów, gdzie Jezus leczy osoby opętane przez demony poprzez egzorcyzmy, co dzisiaj można by określić jako psychologiczny katharsis. Biblijna praktyka egzorcyzmów zawiera nazwanie demona, który mieszka w człowieku i żądanie, by go opuścił. W przypadku ciężkiej choroby konfrontujemy się własnym „demonem”, przybierającym postać obezwładniającego lęku przed śmiercią, przygniatającej rozpaczy, beznadziejnej niesprawiedliwości losu. Musimy się do niego przyznać i nazwać go, a później powziąć w sobie decyzję o uwolnieniu się od tych przytłaczających emocji. Ta przemiana powoduje ogromną różnicę co do sposobu, w jakim później pokierujemy swoją chorobą.

By oczyścić duszę i ciało