Dla medycyny zagadka, a dla człowieka dramat
Tekst opublikowany w Dzienniku Zachodnim 23-24.05.2015
„ Jest Pan wybrańcem” – usłyszał Adam, 42-letni urzędnik, podczas wizyty u kolejnego lekarza, specjalisty chorób wewnętrznych. Inny pacjent poczułby się wyróżniony tą opinią, natomiast Adama ogarnęło przygnębienie. Od wielu miesięcy zgłaszał się do różnych lekarzy z nietypowym objawem gwałtownego pocenia się głowy. Wszystkie wyniki badań były w normie, a lekarze nie potrafili u niego znaleźć przyczyn występowania dolegliwości. Inny internista po przeglądnięciu badań stwierdził wprost: „Jest pan zagadką dla medycyny”. A to co dla nauki jest tajemnicą, dla Adama stało się życiowym dramatem. Zauważył, że jego ciało od jakiegoś czasu reaguje poceniem się na zmianę temperatury. Kiedy rano w pracy zaczyna obsługiwać petentów, jego głowa w ciągu kilku minut wygląda tak, jakby wyszedł spod prysznica. Ta sytuacja zmuszała go do zrobienia przerwy w pracy, czym budził zdziwienie i zaniepokojenie otoczenia.
To jeden z przykładów coraz częściej występujących zaburzeń somatyzacyjnych, choroby zdefiniowanej w najnowszej klasyfikacji medycznej ICD-10 jako jednostki z kręgu zaburzeń nerwicowych związanych z występującym stresem. Obecnie uważa się, że 10-15 procent zaburzeń ma podłoże psychosomatyczne. Najczęstsze objawy pochodzą ze strony przewodu pokarmowego i dotyczą zespołu jelita drażliwego czy przewlekłych biegunek. Kolejna grupa dotyczy objawów neurologicznych, np. fibromialgia, czyli bóle mięśni. Są też zmiany skórne pod postacią wysypek o nieznanym pochodzeniu. Z kolei w psychiatrii rozpoznaje się somatormy, do których zalicza się m.in. cierpnięcie kończyn, zamglone widzenie, szumy i dzwonienie w uszach. Coraz częstszą dolegliwością jest też zespół przewlekłego zmęczenia, czyli uczucie ciągłego wyczerpania.
Większość osób z tymi objawami po jakimś czasie trafia do psychiatry, kierowani przez lekarzy innych specjalności lub zgłaszają się sami, ponieważ objawy te, na które brakuje leku, powodują, że stają się depresyjni lub hipochondryczni. W pierwszym przypadku reagują na symptomy bezradnością i wycofaniem społecznym, a w drugim zaczynają nadmiernie kontrolować swoje ciało, mierzyć temperaturę, reagować na każdy przejaw choroby, wpadając w tzw. nerwicowe błędne koło.
Zaburzenia somatyzacyjne mówią o tym, że istnieje korelacja między sferą psychiczną a fizyczną, ale nie jest to do końca wyjaśnione. W XIX wieku zaburzenia te były rozumiane w kategoriach słabości systemu nerwowego. Jako pierwsi opisali to Breuer i Freud wyjaśniając tym samym pierwotną przyczynę histerii leczonych pacjentów. Odkryli, że psychologiczna trauma o seksualnej naturze potrafiła produkować dysocjację i represjonowane wspomnienia były konwertowane na somatyczne symptomy. Uważali, że jeśli człowiek wypowie swoją traumę, to zaburzenie fizyczne minie.
Obecnie nie wszyscy lekarze podzielają ten pogląd, stojąc na stanowisku, że nie istnieje żadne zaburzenie somatyczne, tylko nie rozumiemy jeszcze wystarczająco dobrze ludzkiego ciała. W związku z tym można się spotkać z angielskim terminem MUS – Medically Unexpleined Symptoms, czyli objawy medyczne niewytłumaczalne.
Natomiast psychoterapeuci pracując z tego typu pacjentami zauważyli, że osoby te często mają problem z nazywaniem swoich emocji. W niejednym przypadku wynika to z przebytych w dzieciństwie traum, niekoniecznie o charakterze seksualnym oraz z coraz większych trudności w życiu dorosłym w relacjach z rodziną lub w miejscu pracy. Przed laty francuska psychoanalityczka Joyce McDougall wprowadziła termin aleksytymia, który na stałe wszedł do medycznego słownika opisując zjawisko niezdolności do wyrażania uczuć. Będąc małą dziewczynką przyjeżdżała ona w każde wakacje do swoich dziadków, których bardzo lubiła. Za każdym razem pojawiała się na skórze wysypka, a jej pochodzenie trudno było wyjaśnić. Swoje dorosłe życie poświęciła badaniu dolegliwości o charakterze psychosomatycznym podkreślając znaczenie emocji w procesie leczenia. Ostatnie badania medyczne mówią, że 1/3 pacjentów poddających się leczeniu terapeutycznemu osiąga znaczny postęp w zdrowieniu.
Paweł, 39-letni mężczyzna, w przeszłości wielokrotny mistrz Polski w sportach siłowych, wkrótce po zakończeniu swojej kariery, zaczął skarżyć się na bóle mięśni, szczególnie w stopach i pośladkach. Uniemożliwiało mu to samodzielne poruszanie i uczestniczenie w spotkaniach. Gdy zgłosił na psychoterapię, uzmysłowił sobie, że swoje ciało traktował jak maszynę, którą chciał zaprogramować. Dzięki kontaktowi z psychoterapeutą nauczył się być wrażliwym na to, co czuje i reagować zgodnie z tym, co podpowiada mu organizm, a nie umysł. I na co dzień zaczął stosować praktykę uważności, pochodzącą od angielskiego słowa mindfulness. Chodzi w niej o to, aby zauważać impulsy powodujące stres i zastanowić się, w jaki sposób można wyrazić emocje, które za nim stoją.
Najnowsze komentarze